wtorek, 20 stycznia 2015

6. Catrice 840 Genius In The Bottle

hej wszystkim!
tym razem przychodzę do Was razem lakierem do paznokci, dosyć ciekawego koloru, trudnego do określenia, jeśli mam być szczera. opisywany przeze mnie 840 Genius In The Bottle to taki żuczkowo-benzynowy (?) odcień marki Catrice.




niestety nie jest to odcień, który skradł moje serce. nie czuję się w nim komfortowo, ręce wydają się.. takie dziwne. klasycznie, pierwsza warstwa to odżywka Eveline 8w1, druga i trzecia to lakier, a czwarta to top coat Golden Rose Quick Dry.

podrzucam Wam fotkę pędzelka, bo niesamowicie dobrze mi się nim malowało. poza tym, lakier bardzo szybko schnie. pojemność to 10ml, mam nadzieję więc, że w buteleczce nie będzie wysychał w takim samym tempie jak na paznokciu. 
mogłam się nim 'nacieszyć' przez dosyć długi czas, z końcówek się nie ścierał, chociaż mam wrażenie, że to przez top - parę dziewczyn pisało, że właśnie stamtąd znika najszybciej.











(klik, aby powiększyć) ostatnie zdjęcie jest robione z lampą. próbowałam ukazać Wam, jaki to kolor, bo znajdziemy tutaj miedziany, złoty, zielonkawy, brązowy i parę innych, czego niestety nie udało mi się pokazać tak, jak chciałam. podoba Wam się? bo mi osobiście nie, ale chętnie spróbuję czegoś innego z Catrice. był to mój pierwszy lakier tej firmy i chociaż lakier mnie zachwycił, to jego odcień już niekoniecznie...

czekam na przypływ gotówki i zamierzam niedługo złożyć zamówienie na stronie zrób sobie krem. nie, nie zamierzam sobie robić kremu, ale raczej zainwestować w swoje pierwsze półprodukty do.. włosów. co z resztą mogliście zobaczyć poprzez ostatnie zakupy na allegro i w Rossmannie. moim marzeniem jest bujna czupryna do tyłka, czy mi to wyjdzie.. zobaczymy ;)

przesyłam świetną nutkę, która wbiła mi się w głowę na sylwestrze, no i całusy ;)
link
goga juka

piątek, 16 stycznia 2015

5. Baby Silky Foot One Shot Peeling, Holika Holika + mini haul włosowy

hejo! 
dzisiaj przychodzę do Was z recenzją skarpetek złuszczających naskórek na stopach, tak jak obiecałam w lakierowym poście numer 2.


to może na wstępie kilka słów,
co obiecuje producent?:
Skarpetki złuszczające do stóp. Półtoragodzinny zabieg na stopy w formie skarpetek skutecznie usuwa martwy, zrogowaciały naskórek na stopach. Kwasy AHA i liczne ekstrakty m.in. z winogron, pomarańczy, jabłek, limonki zmiękczają i odżywiają skórę.
Sposób użycia: skarpetki należy nałożyć na suche i oczyszczone stopy. Zawartość saszetek wlać do każdej skarpetki i pozostawić na stopach przez 1,5 godziny. Następnie stopy opłukać ciepłą wodą.
Działanie: naskórek zacznie się samoistnie złuszczać przez kolejnych 4 - 7 dni.
Efekt: gładkie i miękkie stopy.

skład:
Water, Alcohol, Lactic Acid, Sodium Lactate, Glycolic Acid, Glycerin, Arginine, Phenoxyethanol, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Salicylic Acid, Fragrance, Disodium EDTA, Urea, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Extract, Citrus Aurantifolia (Lime) Fruit Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract.

cena i dostępność: 
ja zapłaciłam za swoje bodajże 35zł + przesyłka, na allegro. z tego co wiem, nie dostanie się ich nigdzie w Polsce, można tylko liczyć na internet. ah, no i podobno na ebayu jest taniej - nie wiem, nie korzystam.

zabierzmy się teraz za moją opinię ;)!
5 styczeń 2015
jak producent kazał, tak zrobiłam. oczyszczone i suche stopy zostały włożone w olbrzymie skarpetki, wlałam do nich saszetki i siedziałam w tym 1,5 godziny. sam płyn pachniał bardzo intensywnie i dosyć nieprzyjemnie, ale dla mnie, która raczej jest odporna na wszelakie zapachy, nie było tak źle. a skarpetki? nie dość, że olbrzymie, to jeszcze składały się z dwóch warstw. wierzchnia chroniła przed wydostaniem się płynu, natomiast ta w środku gwarantowała równe rozprowadzenie go po całej stopie. eh, rozumiecie o co mi chodzi?
tu macie serię fotosów:

cały komplecik
tu widać dwie warstwy skarpet


zapakowane nóżki
po 1,5h ;)





po odczekaniu określonego czasu, a nawet 10 minut dłużej, bo zanim się zebrałam to chwilka minęła, rozpakowałam stopy ze skarpet. nie odpadły mi, co mnie bardzo ucieszyło. były bardzo nawilżone, a mój lakier niestety schodził pod wpływem nacisku palca, cały więc został zmazany. co dalej? przez następne dwie doby nogi były naprawdę mocno nawilżone, ale delikatnie utrzymywał się specyficzny zapach płynu. nie, nie śmierdziały - pachniały dość ciekawie :D

drugi dzień, przepraszam za jakość
przyznam Wam szczerze, że nie słynę z cierpliwości. ciężko mi było czekać na efekty, które pojawiły się dopiero piątego dnia.
dosyć duże płaty skóry odchodziły mi ze stóp
byłam zafascynowana tym, z jaką łatwością odchodzi mi skóra. no i tutaj był mój KATEGORYCZNY BŁĄD. nie należę do ludzi, którzy widząc jakąś odchodzącą skórę na stopach/dłoniach po prostu ją zostawią. nieee, ja bawiłam się na całego, i piątego dnia, gdy tylko zobaczyłam, że coś już schodzi, obrobiłam sobie nogi jak to było możliwe. tzn - gdzie zerwałam skórkę, a ona jeszcze została, zrywałam ją dalej, dopóki nie zostawała lub nie zaczynało boleć.
dzień szósty
tutaj możecie zobaczyć efekty mojej głupoty, skóra na dużym palcu zdarta do czerwoności, tak samo jak i na 'podeszwie'...
dzień siódmy
postanowiłam więc stopy w miarę możliwości zostawić, i zrywałam skórę tylko wtedy gdy uciążliwie latała mi na nodze i widać było, że naskórek był całkowicie martwy. z szóstego na siódmy dzień poczyniły się największe łuszczenia.
również siódmego dnia pojawiło się delikatne łuszczenie i strasznie sucha skóra na wierzchu stóp.
dzień siódmy

dzień dziesiąty
tymczasem spód stopy łuszczył się spokojnie:
dzień dziesiąty
16 styczeń 2015
no a dzisiaj, dnia jedenastego, postanowiłam możliwie ukrócić swoje męki i wymoczyłam stopy dobre pół godziny w wannie, przy okazji przyjemnie się relaksując. potem zrobiłam im peeling (z Joanny, ślicznie pachniał). rezultaty?





















niestety miejsca, które 'obierałam' samodzielnie, są w kiepskim stanie. wierzch stopy w paru miejscach jeszcze minimalnie się łuszczy. wszelakie moje odciski, mimo olbrzymiej nadziei, nie zniknęły, są jedynie delikatnie bardziej miękkie.
olbrzymim plusem skarpet jest na pewno fakt, że niczym innym nie złuszczymy stóp tak dokładnie. mówię tu o miejscach między palcami, śródstopiu, etc. no i skórki! efekt piękny, nie muszę ich wycinać czy odpychać przy robieniu pedicure, bo po prostu zniknęły!
lecz powiedzcie mi, czy za taką cenę i tak dłuuuugi czas oczekiwania na efekty - warto?
wydaje mi się, że nie.
ale jeśli kiedyś załapię się na jakąś fajną promocję z nimi w roli głównej - pewnie skorzystam.
moja ocena: 6/10. jeśli wydarzyłoby się to w ciągu tygodnia, jak obiecał producent, na pewno podwyższyłabym ocenę. ale niestety, nie było tak.

ah, no i zapomniałam dodać - nie komentujcie moich stóp, wiem, że są krzywe i brzydkie, też ich nie lubię -.-

no i ten, w ostatnim tygodniu byłam w Rossmannie na zakupach, poza tym kolejna paczka z allegro do mnie przyszła (tak, jestem uzależniona od zakupów przez internet), więc nazbierało mi się parę kosmetyków do włosów.


1. nasienie lnu, inaczej siemię lniane. kupione może niekoniecznie do picia, bo niestety nie za bardzo je mogę (ogranicza wchłanialność substancji odżywczych z pożywienia, a jako, że mam z tym i tak olbrzymie problemy, wolę sobie nie dowalać), ale raczej do jakichś masek.
kupione w aptece, za parę złotych.
2. Kallos, Crema al Latte, czyli sławiona przez wszystkich maska. jestem po pierwszym użyciu, podoba mi się!
allegro, około 10zł za litr.
3. szampony babydream, bo czymś muszę zmywać oleje.. :p muszę coś o nich pisać? nie sądzę. sztuk dwie, bo nie lubię, jak mi potem coś braknie i trzeba specjalnie do sklepu lecieć.
Rossmann, około 4zł za 250ml
4. Joanna Rzepa, szampon wzmacniający z odżywką, czyli coś, co już od dawna używam, kiedy chcę mocniej oczyścić włosy.
6zł za 200ml
5. jedwab do włosów CHI, bo przeczytałam, że biosilk nie fajny, nie zdrowy, bo alkohol, etc. zobaczymy, na pewno zrobię porównanie obu jedwabi ;)
allegro, 3zł za 15ml (kupione razem z Kallosem, więc przesyłka nie aż taka droga)
6. próbka, mleczko nawilżające z masłem shea, olejem migdałowym i arganowym firmy Le Petit Marseillais. głośno o nim ostatnio, cudnie pachnie. znalazł się w mini-haulu do włosów, chociaż pewnie do włosów go nie zastosuję.

to by było na tyle,
miłego weekendu kochani!
goga juka

wtorek, 13 stycznia 2015

4. Coś od ziaji, czyli zielona oliwka!

Witajcie, kochani czytelnicy (Bardzo się cieszę, że zaczęło Was tu powoli przybywać c:).
Dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją dwóch produktów firmy ziaja, z serii liście zielonej oliwki :)


 Miałam okazję wypróbować wodę tonizującą oraz peeling drobnoziarnisty (mój pierwszy tego typu produkt!). Nie mam problemów ze skórą twarzy, dlatego ciężko jest mi zauważyć spektakularny efekt po jakimkolwiek kosmetyku. Jest natomiast dość delikatna. Najważniejsze więc, aby produkt nie powodował żadnych podrażnień i pozostawiał skórę w tak samo dobrym stanie, w jakim była przed zastosowaniem go :) Powyższe kosmetyki mają pielęgnować naszą skórę "naturalnym, zdrowym, dermatologicznym sposobem". A więc przekonajmy się!

200ml, ok. 10 zł.

Oliwkowy peeling drobnoziarnisty przeznaczony jest do twarzy ciała lub dłoni. Według producenta skutecznie wygładzi naszą skórę i odświeży naskórek. Ponadto zapewni dodatkowy blask i energię. Przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry.
Moją uwagę zwróciło ładna buteleczka oraz delikatny i świeży zapach produktu. Ma konsystencję dość rzadkiej galaretki, a zawarte w niej ziarenka są naprawdę.. drobne! :) Mała pojemność sprawiła, ze produktu używałam tylko do twarzy i dłoni, nie pokusiłam się o peelingowanie całego ciała. Polubiłam ten produkt głównie za bardzo przyjemną aplikację - drobinki w żaden sposób nie drapią skóry, jest zatem naprawdę delikatny. Nie wywołuje żadnych podrażnień, wydaje mi się też, że dobrze działa na moją skórę. Jest gładka, świeża i oczyszczona, a przecież tego powinniśmy się spodziewać. Nie ma problemów z dokładnym zmyciem go z buzi :)
Peelingu używam od około miesiąca, 2-3 razy w tygodniu, choć przyznaję, że mam ochotę robić to jak najczęściej!


200ml, ok. 8 zł

Oliwkowa woda tonizująca z witaminą C jest zalecona do stosowania na co dzień, ale świetnie sprawdzi się również w podróży. Ma postać delikatnej mgiełki, zawiera esencję z liści zielonej oliwki oraz witaminę C. Zapewnia uczucie świeżości, również jest przeznaczona do każdego rodzaju skóry. Ma idealnie nadawać się pod makijaż. Działa łagodząco oraz poprawia kondycję skóry.
Charakteryzuje się równie ładnym zapachem, rzeczywiście jest delikatna - spryskując nią twarz odczuwam odświeżenie i orzeźwienie. Równie dobrze rozprowadza się za pomocą płatka kosmetycznego. Ja robię to w ten sposób rano i wieczorem, w ciągu dnia po prostu pryskam (świetna zabawa :D). Nawet gdy produkt trafia w okolice oczu, makijaż pozostaje na miejscu, bo w końcu nie jest to gaśnica strażacka, a mgiełka pokrywająca buzię cieniutką warstwą, która wysycha lada moment :)
Używam jej tyle samo, co peelingu, co najmniej dwa razy dziennie. Zużycie jest natomiast naprawdę niewielkie - duży plus :D



Kosmetyki z tej serii bardzo przypadły mi do gustu. Ich niepodważalnym plusem jest niska cena, wydajność oraz przyjemna aplikacja. Myślę, że zagoszczą w mojej łazience na dłużej, a kolejna buteleczka wody tonizującej trafi do torebki, abym mogła używać jej także poza domem. A wy?
Jakie macie zdanie o produktach ziaji?
Testowaliście już coś z tej serii? A może polecacie coś innego?
Dajcie znać, koniecznie :)

Ula (viande).

czwartek, 8 stycznia 2015

3. Wibo wow POSH BOX nr 3

Cześć :)!
Dzisiaj to ja przychodzę do Was ze świeżo pomalowanymi pazurkami. Mam na nich zgrany duet od wibo. Na palcu wskazującym gościnnie wystąpił czarny lakier z tej samej firmy (o którym na pewno opowiem innym razem!). Dziś zajmiemy się natomiast tylko poniższym produktem :

objętość: 2x3ml cena: 9,79 zł

Całą serię "podwójnych" lakierów znajdziecie bez problemu w Rossmanie, ja posiadam jeszcze jeden podobny zestaw. W sklepie bardzo ciekawiło mnie, w jaki sposób otwiera się zarówno lakier bazowy jak i czarno-biały top coat. Okazało się, że wystarczy ściągnąć czarną nakrętkę, a naszym oczom ukazują się dwie osobne buteleczki. Pędzelki są bardzo standardowe, takie jak w innych lakierach wibo, które posiadam :)



Lakier, który nakładamy na kolor bazowy zawiera zarówno białe, jak i czarne kształty (które ciężko mi nazwać) oraz maleńkie kropeczki w tych samych kolorach. Ja jednak wolę efekt, jaki uzyskałam po nałożeniu go na czarny lakier bazowy, stąd też drobinki w tymże kolorze stają się widoczne dopiero po uważnym przyjrzeniu się (tworzą na paznokciu ciekawą fakturę).
Paznokieć przypomina mi ciapkowane jajo zniesione przez jakiegoś stworka :D
Myślę, że warto także zwrócić uwagę na lakier stanowiący drugą połowę zestawu. Czerwona baza jest naprawdę trwała, nieźle kryjąca. Ma także mój ulubiony odcień czerwieni :) 
Jedynym minusem tego produktu, jest to, że bez nałożenia warstwy jakiegoś bezbarwnego topu, drobinki mogą lekko odklejać się i odstawać. Skutkuje to powstaniem dość szorstkiej powierzchni a ja nie mogę się powstrzymać przed wydziobywaniem odstających fragmentów :>

   Na sam koniec pokażę Wam także coś, co kupiłam dzisiaj pod wpływem licznych pozytywnych recenzji, na które natrafiłam w internecie. Jest to pomadka z firmy Alterra, która ma znakomicie działać na.. rzęsy! :) 
Swoje właściwości zawdzięcza bardzo dobrym składnikom, jest to między innymi olejek rycynowy i kokosowy.
Pomadkę przetestuję wprawdzie dopiero w lutym, ponieważ teraz testuję jeden z jej składników w pojedynkę, ale jeśli Wy używacie lub używałyście - dajcie znać jak sprawdziło się to u Was :)


Pozdrawiam cieplutko
(koniecznie, bo znów nadeszło pogorszenie pogody :c)
Ula (viande)

niedziela, 4 stycznia 2015

2. Miss Selene 205

cześć kochani czytelnicy, których nie ma!
w piątek przyszła do mnie paczka. zamówiłam sobie ostatnio na allegro kilka lakierów do paznokci. sprzedawane jako używane, ale tak naprawdę większość mogła być użyta maksymalnie ze trzy razy. co udało mi się kupić? Inglot 389, Golden Rose Color Expert nr 44 oraz 56, Golden Rose matte 12, Golden Rose Quick Dry Top Coat, Essence multi dimension 73, Catrice 840, odżywka Avon 24k gold strengh oraz Miss Selene nr 255, 205 oraz 214. a to wszystko za jedyne 17zł. jestem z siebie strasznie zadowolona!
postanowiłam przetestować najpierw Miss Selene 205.
nałożyłam odżywkę Eveline 8w1 oraz dwie warstwy:


potem postanowiłam, że wypróbuję również top coat Golden Rose Quick Dry:





przede wszystkim strasznie szybciutko schnie, co ja w lakierach wielbię!
fajny, malutki pędzelek i świetna konsystencja. bardzo sobie cenię Miss Selene ze względu na małą pojemność - lakier nie wysycha - oraz niską cenę i dostępność szerokiej gamy kolorów.






po trzech dniach postanowiłam odświeżyć błysk i delikatnie starte końcówki, dodałam kolejną warstwę lakieru, którą pokryłam wyżej wymienianym topem.
efekt mnie zadowala!


również na allegro udało mi się dorwać Baby Silky Foot One Shot Peeling firmy Hoolika Hoolika, czyli po prostu japońskie skarpetki złuszczające naskórek. miał ktoś z nimi do czynienia? TUTAJ możecie zerknąć na filmik nissiax83 na youtubie. 
moje stopy są tragiczne, więc liczę, że odratuję je tym produktem. oczywiście wszystko postaram się wstawić na bloga.

miłego wieczoru, wracam do nauki :)!
goga juka

sobota, 3 stycznia 2015

1. powitanie

Skąd powstał pomysł na takiego bloga?
goga juka: właściwie to inicjatywa pojawiła się w mojej głowie ze dwa tygodnie temu, kiedy podczas wyrzucania butelki zużytego kosmetyku doszłam do wniosku, że kurczę, coś by z tym trzeba zrobić, jakoś podzielić się opiniami z ludźmi. poza tym, gdy mój chłopak upiekł mi pyszne ciasto szpinakowe z przepisu viande, trzeba było się tym podzielić gdzieś poza instagramem i hasztagiem foodporn. cierpię na słomiany zapał, ale znajdując we viande współautorkę, postanowiłam spróbować. czy nam wyjdzie - zobaczymy.
viande: "Wraz z nadejściem nowego roku zaplanowałam w swoim życiu sporo zmian" - brzmi to baaardzo banalnie, ale długo starałam się znaleźć inny powód dla założenia tego bloga, niż chęć podzielenia się z kimś tymi zmianami (a raczej ich efektami!). Jak widać, nie wpadłam na nic innego.

A kim właściwie jesteście?
goga juka: zwykłymi nastolatkami. ja mam prrrawie 17 lat, urodziłam się 2 marca.. mieszkam z  młodszą, czteroletnią siostrzyczką, cudowną mamusią, tatą i pieskiem w małym bloku. uczę się w liceum ogólnokształcącym o profilu humanistyczno-lingwistycznym. moje hobby? lubię jeździć konno, słuchać muzyki, jeść, wychodzić ze znajomymi i pisać. słynę ze słomianego zapału i wiele rzeczy, za które się zabieram nie zostaje ukończone (gitara elektryczna za 800zł  leży u mnie w pokoju ze dwa lata, a ja nie umiem na niej grać, a żal mi jej sprzedać). prowadzę własną stronę na fejsie o tematyce piercingu i tatuaży, (link TUTAJ) bo jest to moja olbrzymia pasja. cóż więcej mogę powiedzieć? moim najlepszym przyjacielem jest mój chłopak, który wspiera mnie w każdym momencie mojego życia. no sorry, musiałam się pochwalić!
viande: Również mam prawie 17 lat! Może trochę dalej mi do urodzin, ponieważ urodziłam się później niż goga, ale przecież niektórzy patrzą tylko na rocznik.. :) Mieszkam na zachodzie Polski, w niewielkim mieście koło Zielonej Góry. Chodzę do liceum, ale wybór profilu czeka mnie dopiero pod koniec pierwszej klasy. Jeździłam konno przez dobrych kilka lat, obecnie uczę się grać na gitarze, lubię też pośpiewać i porysować. Pisanie sprawia mi przyjemność tylko wtedy, gdy robię to we własnym zakresie i nie jestem do tego zmuszona ( z drugiej strony, czy jest ktoś, kto lubi robić coś pod przymusem? :D). Ze współautorką bloga dzielę wielkie zainteresowanie modyfikacjami ciała. Dużą radochę czerpie także z robienia zdjęć :)

Jak się poznałyście?
goga juka: hmm.. na forum internetowym 4girls.pl, które już chyba nawet nie istnieje. ale ile my się znamy?
viande: Zaczęłyśmy ze sobą pisać jakoś w lecie 2013 roku :)

Ulubione filmy, książki, muzyka? Jakie są wasze gusta?
goga juka: filmy, ooo tak, uwielbiam je. najbardziej dramaty, ale właściwie to i komedią nie pogardzę. moje TOP5 to "Podziemny krąg", "Se7en", "Mary i Max", "Król Lew" i "Sala Samobójców". jeśli o książki chodzi, to czytałam ich kiedyś znacznie więcej, teraz nie bardzo mam chęci i czas. ostatnim ulubieńcem jest zdecydowanie "50 twarzy Greya", na które również wybieram się w lutym do kina :) muzyka, ah, muzyka! lubię wszystko, począwszy od ciężkiego metalu, muzyki klasycznej, przechodząc przez rap, electro i inne takie. tylko jakoś disco-polo do mnie nie przemawia. mój gust poznacie, bo mam zwyczaj dorzucania do większości notek jakiejś piosenki. poza tym w sztuce uwielbiam Beksińskiego, na punkcie którego mam lekkiego fioła. a w internetach lubię oglądać PewDiePie (tak, lubię grać w gry!), Red Lipstick Monster, Lisie Piekło, z dupy, 5sposobów na i parę innych takich. gusta, gusta... nie śledzę jakoś mody, ubieram to, co mi się podoba i to, co lubię.
viande: Również uwielbiam oglądać filmy, najlepiej w kinie lub wieczorną porą w łóżeczku... Jest to jedna z nielicznych czynności, podczas której nie towarzyszy mi uczucie "marnowania czasu" (w przeciwieństwie do spędzania go przed komputerem). Zdecydowani ulubieńcy to "Zielona Mila", "Leon Zawodowiec", "Bogowie" oraz trylogia o Hobbicie. Nigdy nie potrafię określić muzyki, jakiej słucham i chyba miałam z tym problem od zawsze. Moim ulubionym zespołem jest natomiast Hollywood Undead. Podobnie jak goga juka, z zainteresowaniem śledzę poczynania kilkunastu youtuberów.

Macie jakieś doświadczenie z blogowaniem?
goga juka: ja właściwie prowadziłam jakieś blogi od zawsze. czy to były opowiadania, czy jakieś gówienka o littlest pet shop, czy ulubionym zespole.. no ale coś tam było. potem wielka przerwa, wróciłam do blogowania około półtory roku temu, założyłam swojego własnego bloga, prowadzę go cały czas. jest to mój pamiętnik, którym wybaczcie, ale się tutaj nie podzielę.
viande: Swojego pierwszego bloga prowadziłam będąc w podstawówce. Dwa kolejne powstały, gdy byłam na etapie gimnazjum. O dziwo, wszystkie były pamiętnikami, nigdy nie zdarzyło mi się pisać bloga tematycznego lub zamieszczać na nim swojej twórczości.

O czym będzie można przeczytać w Waszych notkach?
goga juka: o wszystkim! ale z umiarem, oczywiście. będzie jedzenie, będą lakiery do paznokci, będą kosmetyki, różne przepisy na ciekawe dania, recenzje filmowe/książkowe, trochę zdjęć z ciekawych miejsc... naprawdę, wszystko co wpadnie nam do głowy :)!
viande: Myślę, że obie planujemy skupić w tym miejscu posty dotyczące wszelkich rozmaitości, począwszy od testowania produktów do pielęgnacji, kończąc na relacjach z ciekawych momentów naszego życia :) Myślę jednak, że nie znajdziecie tu zbyt wiele monologów wewnętrznych i wpisów o naszych uczuciach, ale kto wie..

Skąd się wzięły Wasze nicki?
goga juka: lubię anonimowość w sieci, dlatego nie będę tu używać imienia i nazwiska. natomiast mój nick.. może brzmi to zabawnie, ale gdy byłam malutką dziewczynką, która ledwo co nauczyła się 'mówić', właśnie tak się przedstawiałam. w ten sposób wymawiałam swoje imię i nazwisko. po latach moja rodzina mi to przypominała, kuzynostwo wołało na mnie goga, a ja w nicku przypomniałam również i nazwisko. poza tym, ehh, nie lubię swojego imienia :(
viande: Mój nick to pewne słówko w języku obcym, które spodobało mi się, ponieważ ładnie brzmi i wygląda. Jego tłumaczenie nie ma najmniejszego znaczenia :)

Gdzie indziej w sieci Was znajdziemy?
goga juka: fejsbuka i mejla nie podam.. głównie moja aktywność pojawia się na instagramie CLICK i filmwebie CLICK. mam tumblra CLICK, z którego od dawna nie korzystam.. wspomniałam również o fanpejdżu na fejsie CLICK. no, z tych istotniejszych to by było wszystko, innych pierdołek nie będę pokazywać.
viande: Moje poczynania można śledzić zarówno na instagramie, jak i asku. Do tych miejsc okazjonalnie zalicza się także tumblr.


to by było na tyle,
trzymajcie za nas kciuki i z nami zostańcie, a postaramy się, abyście się nie zawiedli.